Archiwum kategorii: Najnowsze wpisy

Kordyliera Nadbrzeżna. Parque Nacional la Campana

Pierwsza, „zwiadowcza” wizyta w najbliżej położonym Valparaiso, miasta w którym mieszkamy, górzystym parku narodowym. W niższych partiach las liściasty, wyżej trawy, aloesy i kaktusy. Krajobraz, pomijając roślinność,  bardzo podobny do tego, który spotkamy np. w górach Sardynii.

Podczas kolejnej wizyty mamy zamiar zrobić dwudniową wycieczkę z biwakiem na terenie parku, przejść przez jeden z dwóch ostatnich w Chile naturalnych lasów palmowych (które były pierwotnym typem lasów wybrzeża środkowego Chile) i wspiąć się na Cerro La Campana (1880 m), z którego podobno widać Chile w pigułce: z jednej strony Pacyfik, a z drugiej Andy. Gdy tylko zrealizujemy plan, na pewno damy Wam o tym znać na Facebooku.

 

 

Takie tam zwykłe lwy morskie

Pewnego ranka moja mama wybrała się z Tomkiem na spacer na plażę. Trochę im się już nudziło ciągłe zbieranie muszelek i skakanie przez fale (no dobra, mojej mamie się nudziło, wiemy że dzieciom to się NIGDY nie nudzi), więc poszli zobaczyć do położonej niedaleko przystani rybackiej. No i tam, na tyłach targu rybnego, za śmietnikami, ciężarówkami, łódkami, budkami z empanadas, pośród zapadającego w pamięć rybiego ODORU zobaczyli właśnie to:

i to:

😀

Nakręciliśmy SPORO filmików z lwami morskimi – znajdziecie je w sekcji „Dla dzieci”, czyli tutaj. Jak ktoś nie może zasnąć to zachęcam sobie włączyć, wsłuchać się w szum fal morskich i obserwować BARDZO leniwie toczącą się akcję 😉 Dlaa wytrwałych: ziewnięcia, głaskanie się płetwami, przytulanie, a nawet nurkowanie i wychodzenie na ląd.

Wniosek 1: moja mama ma niezwykłego farta do trafiania w ciekawe miejsca (i znajdywania czterolistnych koniczynek, jak ktoś potrzebuje można się zgłosić).

Wniosek 2: Idź tam gdzie nie masz najmniejszej ochoty iść, a znajdziesz coś zaskakującego (i śmierdzącego…).

Wielkie Fiestas Patrias, czyli o tym jak świętują Chilijczycy

Mieliśmy to szczęście, że wycyrklowaliśmy nasz początek pobytu w Chile akurat na jedno z najbarwniejszych i najhuczniej obchodzonych świąt w tym kraju, czyli święto niepodległości. Fiestas Patrias świętuje się nie jeden dzień, ale cały tydzień. Obowiązek wywieszenia flagi dotyczy KAŻDEGO mieszkańca, a niedostosowanie się do nakazu karane jest grzywną w wysokości 200 000 CLP, czyli… 1200 zł :O Dlatego wszystkie domy, sklepy, a nawet dźwigi na placach budowy (!) przystrojone są narodowymi flagami. Kraj niby latynoski, ale korzenie niemieckie dają o sobie znać – więcej w temacie w którymś z kolejnych postów 😉

Ulicami przebiegają wystrojone odświętnie dostojne señory i roześmiane señoriny. Z ulicy zostaliśmy zgarnięci do kościoła na tradycyjne empanadas i grzane winko 😀 Zostaliśmy również oznakowani na święto:

Znaczek świąteczny                               Fiestas Patrias

Co ciekawe, pogoda zdecydowanie NIE zachęca do świętowania – mgła, wiatr, a na termometrze kilkanaście stopni. Także my Polacy mamy dobry przykład jak można świętować  nasze zimne, listopadowe święto niepodległości. Wystarczy ubrać się na cebulkę, tańczyć cuecę i od czasu do czasu popijać grzane czerwone wino. Dodatkowo Chilijczycy są narodem bardzo mało latynoskim, tzn. w odróżnieniu od Brazylijczyków, Argentyńczyków, Boliwijczyków itd. NIE ma tutaj co dzień FIESTY, tańców i śpiewów do rana, a jednak jak trzeba to nawet w zimnie potrafią się dobrze bawić!

Cueca to taniec wykonywany nie tylko w Chile, ale również Boliwii i Argentynie. Jednak tylko tutaj dosięgnął rangi tańca narodowego, którym został w roku 1979. Każda okazja jest dobra żeby ją zatańczyć, a jej nieodzownym atrybutem jest biała chusteczka, którą wywija się nad głową podczas tańca. Zresztą sami zobaczcie:

Niedzielna msza święta przyniosła sporo nowych, ciekawych obserwacji. Tak jak i u nas Bóg i Ojczyzna to mocno powiązane wartości. Przy ołtarzu zauważyliśmy kilim właśnie z takim napisem „Senor i Patria”. Na początku mszy odśpiewaliśmy na stojąco hymn Chile, ołtarz przystrojony był w narodowe flagi.

W pewnym momencie nabożeństwa ktoś ze zgromadzonych spontanicznie krzyknął „Viva Jesus” i zaraz potem „Viva Chile”, co tłum skwapliwie podchwycił i wykrzyczał również.

Z kolei na koniec mszy ksiądz zaintonował dla Chile „sto lat”, jak dobremu znajomemu. Podoba mi się takie podejście do ojczyzny, traktowanie jej jak kogoś bliskiego, kim trzeba się zajmować, dbać i cieszyć się z tego że jest. A Wam?

Hymn Chile wykonany przez mamę, robiony z przyczajki, więc niestety bez obrazu, ale klimat, zaangażowanie poczujecie:

Tekst tekstem, ale wiadome, że liczą się zdjęcia – proszę bardzo:

 

Cały album z Fiestas Patrias znajdziecie TUTAJ.

Mam nadzieję, że pomogliśmy Wam poczuć klimat Fiesta Patria, a już w przyszłym zapraszamy na nowy wpis – poznacie Pabla, W KTÓREGO ŻYŁACH PŁYNIE POLSKA KREW, właściciela małego baru przy naszej ulicy, który opowie Wam historię swojej prababki, która w latach 30tych. ubiegłego wieku opuściła Polskę i wyruszyła na podbój Chile.

Do zobaczenia!

Co nas (i Was!) czeka na tym blogu

Przed wyjazdem z Polski spisałam skrzętnie listę tego, co chcemy zobaczyć i czego chcemy dowiedzieć się będąc w Chile. Na tym blogu możecie spodziewać się artykułów, które wprost wynikają z tej listy. Oto ona:

ZOBACZYĆ

  1. Pochodzić po Andach, jednym z najwyższych i najdłuższych pasm górskich na świecie.
  2. Zobaczyć wulkany, najlepiej aktywne.
  3. Zobaczyć gejzery.
  4. Zobaczyć pustynię solną.
  5. Zobaczyć ogromne kopalnie odkrywkowe.
  6. Zobaczyć miasta-widma na pustyni.
  7. Zobaczyć rodeo i prawdziwych kowbojów.
  8. Odwiedzić ekologiczne uprawy w Chile. Czy Chilijczycy zwracają uwagę na ochronę środowiska i na zdrowe odżywanie?
  9. Zobaczyć na własne oczy lamy, kondory, alpaki, wikunie, guanako, pingwiny, lwy morskie i może, może … wieloryba (:O)

DOŚWIADCZYĆ

  1. Zobaczyć jak się można bawić całą rodziną – dzieci, starzy, młodzi. Tańczyć, śpiewać i dzielić się naszą muzyką i poznawać ich muzykę. Nagrywać!
  2. Wspólne muzykowanie i zabawy naszego synka z dziećmi Chiljczyków „mieszanych” i rdzennych – komunikacja bez słów, za pomocą ponadnarodowych form porozumiewania się – w ten sposób szansa na lepsze poznanie.
  3. Poznać i zobaczyć jak teraz żyją Indianie z południa Chile, którzy najdłużej ze wszystkich zamieszkujących obie Ameryki (zaraz obok Komańczy) skutecznie odpierali ataki białych, bo aż do końca XIX wieku.

POSZERZYĆ HORYZONTY

  1. Zobaczyć czy Indianie zachowali swoje obyczaje, religie – czy kultura prekolumbijska przetrwała i czy są szanse tworzone przez państwo aby przetrwała, czy różnorodność etniczna i kulturowa jest wspierana w Chile. W tym celu poznać status Indian w Chile, ich prawa do zachowania religii i kultury, nauki dzieci w ich języku itd. Czy to, że na południu Chile całe miasta zamieszkane są wyłącznie przez Indian pomaga czy przeszkadza? Czy uważają, że ich kultura i język ma szanse przetrwać kolejne pokolenia? Czy jest możliwe że podejmując pracę w korporacjach międzynarodowych nie utracą swojej tożsamości, czy (nieuchronna) globalizacja ich nie zniszczy?
  2. Związek Indian chilijskich z przyrodą i ze zwierzętami – czy można zaobserwować jeszcze symbiozę?
  3. Poprzyglądać się życiu codziennemu ludzi żyjących na pustyni Atacama, na granicy cywilizacji. Jak radzą sobie w takich warunkach? Czy jest to dla nich ciężkie czy uważają swoje życie za szczęśliwe i nie marzą o  Internecie i ciepłej wodzie w kranie?
  4. Jacy są bohaterzy narodowi Chile? Czym się charakteryzują? Co zrobili? Dlaczego właśnie oni są bohaterami?

Mam nadzieję, że rozbudziłam Waszą ciekawość 🙂  Który z punktów jest dla Was najciekawszy, czego sami chcielibyście doświadczyć będąc na naszym miejscu? A może coś byście dodali do tej listy? Czekamy na propozycje!