Jest wieczór, zasiadasz na kanapie, włączasz film, a przed filmem wyświetla Ci się blok reklamowy: czarnoskóra kobieta kupuje tylko w Biedronce, czarnoskóry mężczyzna idzie po szybką pożyczkę do Kasy Stefczyka… zaraz, zaraz, czy coś tu nie pasuje? No NIE pasuje.
Wyobraźcie więc sobie nasze zdziwienie, kiedy z ekranu chilijskiego telewizora uśmiechają się do nas prawie tylko i wyłącznie wysokie blondynki o niebieskich oczach, karmiące jogurtami z owoców kaktusa małe „Helmuciki” 😐 Żadnych smagłych Jose Antonio Rodriguezów ani Marii Carmen Lucii!
Media chilijskie tłumaczą ten fakt „wysokimi aspiracjami Chilijczyków, dużo wyższymi niż w innych krajach Ameryki Południowej”. O co chodzi z tymi aspiracjami? Dlaczego w chilijskich mediach aż roi się od blondynek?
Odpowiedź jest boleśnie prosta: Chilijczycy, którym się dobrze powodzi mają blond włosy i niebieskie oczy, a żelazna zasada marketingu mówi: kupujemy nie produkt, ale to kim chcemy się stać, posiadając dany produkt. Chcesz być bogaty? Z dużym prawdopodobieństwem kupisz produkt reklamowany przez osobę, która kojarzy Ci się z dobrobytem.
No dobrze, to od razu nasuwa się kolejne pytanie: dlaczego osobom o europejskim typie urody wiedzie się w tym kraju lepiej? Niestety, klasa najbogatsza w Chile składa się, praktycznie wyłącznie, z osób o korzeniach europejskich, co przekłada się na ich wygląd (jasne włosy, biała skóra). Urodziłeś się biały – z dużym prawdopodobieństwem jesteś bogaty. Urodziłeś się w którejś z niższych klas, to zapewne Twoja skóra ma śniady odcień, a szanse na wejście do klasy nabogatszych są praktycznie zerowe.
Klasa ta zdecydowanie odstaje od reszty społeczeństwa, a różnica jest bardzo wyraźna – wartość współczynnika Giniego (określa nierównomierność w redystrybucji dochodów) jest tutaj wyższa niż dla Indii, czy Meksyku (!)
Wiele osób w Chile zdaje się nie dostrzegać problemu, którego jednym z przejawów są właśnie reklamy wypełnione blondynkami. Jeden z chilijskich dziennikarzy zauważa z przekąsem: jestem przy kości i łysawy, dlaczego nie widzę osób reprezentujących mój typ urody w reklamach? To dyskryminacja!
Jakoś nie mogę zgodzić się z tą opinią: co innego nie chcieć być łysym i grubym, a co innego nie chcieć mieć ciemniejszego koloru skóry! Kolor skóry nie powinien kojarzyć się odbiorcy z biedą czy bogactwem w demokratycznym, dobrze funkcjonującym społeczeństwie. Jak dla mnie dziwaczny kanon tworzenia reklam w Chile to ekspresja głębszych problemów tego kraju, z nierównym podziałem PKB oraz istnieniem silnych barier wejścia do „białej” klasy najbogatszych na czele. Coś tu trzeba naprawić, Chile…
………………….
Źródła, z których korzystałam pisząc ten artykuł:
http://www.contactchile.cl/en/discover/the-chileans/latinos-blond.html
http://www.elmostrador.cl/noticias/pais/2012/08/11/el-clasismo-en-chile-desde-la-colonia-hasta-el-capitalismo/