wulkan Licancabur okolice San Pedro de Atacama

Tydzień na pustyni

W sobotę opuściliśmy nasze piękne Valparaiso i wyruszyliśmy w drogę na północ.

Czy widzicie na zdjęciu powyżej wyraźną, przebiegającą południkowo różnicę kolorystyczną na mapie? To dzieło Andów, które jak wysoki na sześć kilometrów mur skutecznie dzielą kontynent na dwa, skrajnie różne światy: po ich wschodniej stronie wilgotna, zielona dżungla, a po zachodniej suchy pustynny płaskowyż, z najbardziej suchym miejscem na ziemi – pustynią Atacama.

Tu właśnie leży Calama, górnicze miasto w którym wylądowaliśmy po niecałych dwóch godzinach lotu z Santiago, pokonując trasę 1500 kilometrów.

Calama z pewnością nie jest perłą turystyki, ale jedyne półtorej godziny drogi dzieli ją od San Pedro de Atacama, bazy wypadowej do zwiedzania pustyni Atacama. Poza tym, trzydzieści kilometrów od Calamy znajdziemy coś, co od dziecka chcieliśmy zobaczyć, wgapieni w Discovery Channel.

WIELKIE, KOPALNIANE CIĘŻARÓWY

O KOŁACH O ŚREDNICY 4 METRÓW

W NAJWIĘKSZEJ ODKRYWKOWEJ KOPALNI MIEDZI NA ŚWIECIE

PONAD 500 000 TON MIEDZI ROCZNIE

Nie wiem czy też tak mieliście, albo może dalej macie, ale ja i Paweł (a ostatnio również nasz poTomek) po prostu uwielbiamy oglądać WIELKIE fabryki, WIELKIE maszyny i WIELKIE pojazdy. Najfajniej jak są dodatkowo pokryte sporą warstwą rdzy albo kurzu. Wtedy to po prostu nic tylko siedzimy i klaszczemy uszami. Jak tylko dotrzemy do Chuquicamaty, bo tak nazywa się ta położona na 2 850 m.n.p.m. kopalnia, wrzucimy zdjęcia na Fb albo na bloga. Na szczęście można ją zwiedzać i z bliska podziwiać ciężarówy-giganty.

Po nocy spędzonej w Calamie przejechaliśmy autobusem do San Pedro de Atacama, a po drodze zobaczyliśmy w końcu pierwsze dzikie lamy i SOLNISKA!!! A tu reakcja Tomka na solniska, o których naczytał się i naoglądał przez ostatnie pół roku u Neli (Nela, Mała Podróżniczka, jakby ktoś nie znał;));

W San Pedro mieliśmy zaklepany na kilka dni domek campingowy. Jakieś dwa tygodnie temu okazało się, że coś źle wyliczyliśmy na ile wynająć mieszkanie w Valparaiso i na gwałt musieliśmy szukać czegoś na ostatni przed podróżą tydzień pracy 😐 Ponieważ i tak planowaliśmy zacząć naszą miesięczną wędrówkę po Chile od północy, zdecydowaliśmy że popracujemy właśnie tam. A co, że na pustyni nie da się pracować? 😉

Mieszkamy sobie w małym drewnianym domku, za oknem Pani właścicielka pali nam śmieci 😐

Ale  za to za domkiem mamy taki niezwykły ogród:

Z tego co opowiada nam właścicielka naszego domku, to rosną tutaj:

  • Miel de Atacama – żółte, bardzo słodkie owoce, mieli się i robi się z tego lekarstwo na kaszel, zapalenie oskrzeli; robi się też z tego chice – tradycyjny napój alkoholowy.
  • Pimienta Atacamica – drzewo pieprzowe, ale ich owoce są niejadalne, pieprz zbiera się tylko z odmiany niskopiennej.
  • Membrillo lucuma – pani poczęstowała nas ręcznie robionym dżemem z owoców tego drzewa.

Sami zaobserwowaliśmy również  popularne w całym Chile boże drzewka i cały mini-ogród kaktusików.

A propos kaktusów, to nie wiem czy wiecie, w każdym razie my byliśmy bardzo zdziwieni, że wyschnięte nie kruszą się, ale stają się twarde jak najprawdziwsze drewno i wyglądają jak drewno:

W naszym miasteczku nawet całe sklepienie kościoła jest zrobione właśnie z kaktusa!

Właścicielka, która wynajmuje nam domek, mieszka z nami ścianę-w-ścianę, dzięki czemu mamy okazję podpytać o to, jak się żyje na pustyni!

Zanim tu przyjechaliśmy, myśleliśmy, że na pustyni cały rok jest tak samo: w dzień upał, a w nocy mróz. Okazuje się, że jedna mają tutaj również pory roku, tylko trochę inne niż u nas: od kwietnia do sierpnia jest zima, tj. temperatura w dzień to ok. 20 stopni, a w nocy spada poniżej zera, są burze, które zrywają sieć elektryczną,  a czasem nawet spadnie śnieg. W pozostałej części roku praktycznie na okrągło świeci okrutnie palące słońce, temperatura w dzień to trzydzieści-czterdzieści stopni, a w nocy pięć-dziesięć.

Samo San Pedro de Atacama to otoczona WULKANAMI oaza pośrodku pustyni (ahhh :)), które swoje istnienie zawdzięcza dwóm małym potoczkom. Bez nich San Pedro nigdy by nie powstało. Nad miasteczkiem góruje najpiękniejszy, najbardziej stożkowy jaki można sobie wymarzyć, no po prostu wulkan-ideał, czyli wulkan Licancabur:

A tutaj zdjęcie z nocnego spaceru celem uchwycenia księżyca wschodzącego nad tym cudem natury:

Po przyjeździe musieliśmy się zaaklimatyzować, bo San Pedro położone jest na 2 400 metrów. My z Pawłem i moja mama bywaliśmy już wcześniej na takich wysokościach (Kirgistan, Armenia, Alpy), ale nigdy tak długo. Dla Tomka to był pierwszy raz. O dziwo on zaaklimatyzował się świetnie, przeszkadza mu jedynie upał. Tylko ja i mama cierpiałyśmy na ból głowy, ale po dwóch dniach już jest w porządku 🙂

To ważne, bo większość miejsc, które chcemy tutaj odwiedzić, położone są średnio na trzech tysiącach (jeziora solne z flamingami, pustynia solna, Dolina Księżycowa, gorące źródła, trek pod wulkanami). Jedynie na gejzery Tomek na pewno nie pojedzie, bo umiejscowione są na wysokości przekraczającej cztery tysiące metrów, która to wysokość, wg lekarzy i przewodników, może Tomkowi zaszkodzić.

Od piątku (10 listopada) wyruszamy na zwiedzanie Atacamy. Będą flamingi, dużo wulkanów, pustynia solna, kopalnia odkrywkowa miedzi i pogórnicze miasta-widma. Mamy nadzieję, że będziecie nam towarzyszyć, dalej czytając Gdzie lamy mówią dobranoc. Zapraszamy do wyprawy przez najbardziej suche miejsce świata!

Hania, Paweł, Małgorzata i Tomek


Przy okazji, dla osób chcących odwiedzić Chile, polecamy przemieszczanie się samolotem –odległości pomiędzy największymi atrakcjami mierzone w tysiącach kilometrów, a przy wcześniejszej rezerwacji ceny jak w RyanAir. Nie przeczę, przejazd z południa na północ Chile samochodem, trasą licząca pięć tysięcy km to musi być niesamowita przygoda! Fajnie obserwować, jak powoli zmienia się krajobraz – od subarktycznego Ziemi Ognistej, przez umiarkowany zimny krainy jezior, po śródziemnomorski winnic wokół Santiago i Valparaiso, aż po pustynny El Norte Chico. Jednak gdy podróżuje się z małym dzieckiem po tak wielkim kraju trzeba sobie jakoś pomagać. Nasza trasa będzie wyglądać tak: Santiago-Calama, Calama-Concepcion, Concepcion-Puerto Montt, Puerto Montt-Punta Arenas, Punta Arenas-Santiago.


 

6 myśli nt. „Tydzień na pustyni”

  1. Fantastyczny reportaz i swietne zdjecia !!!!!!!!! Bardzo Wam zazdroszcze tej niesamowitej podrozy !!!!!!!!! Uwazajcie na siebie !!!!!!!! Pozdrawiam i caluje !!!!!!!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *